poniedziałek, 25 maja 2009

O ludzkiej psychice




Przez długi czas uważałem że kryzysy psychiczne to rzeczy z którymi łatwo sobie radzić. No może nie łatwo ale powiedzmy że jak człowiek siądzie i pomyśli to i wymyśli. Ostatnia moja życiowa przygoda ze zdradą żony i jej odejściem pokazała że nawet taki chłodny i mało emocjonalny typ jak ja może znaleźć się w miejscu gdzie ból zaczyna mącić zmysły.
Serio myślałem, że te opisy bólu po stracie są jakimiś literackimi wizjami, przesadzonymi podkolorowanymi. A jednak. Poczucie beznadziei niszczy komórki mózgowe nie gorzej niż powiedzmy wdychanie butaprenu.
Jeśli wydaje się Wam, że kochacie życie i jesteście do niego przywiązani, ba potępiacie desperatów, którzy tchórzliwie próbują go sobie odebrać (to ja dawniej), to przygotujcie się na całkiem nową prawdę - chęć śmierci i możność jej wyobrażenia sobie jest na prawdę momentami czymś kojącym, coś jak chłodny prysznic w letni dzień. Nie wiem czemu tak jest, pewnie obietnica końca jakiegoś bólu zaczyna być, w zrozumiały sposób bardziej kusząca niż obietnica jego dalszego trwania. Tak właśnie ludzie cierpiący pojmują kwestię powiedzmy eutanazji. To na prawdę JEST zrozumiałe. Może jest to zrozumienie na poziomie jakichś stanów depresyjnych ale jest.

Aby znaleźć jakieś zrozumienie dla swojego bólu udałem się w dość dziwne dla mnie miejsce na portal randkowy i założyłem sobie tam profil o proszę bardzo . Wszelkie czytelniczki stanu wolnego, z wyjątkiem tej która mnie już raz wystawiła, serdecznie zapraszam :)

W sumie stała się rzecz dość dziwna bo w tym miejscu gdzie w zasadzie nie wiedziałem czego się spodziewać, nawiązałem kilka kontaktów, które niebywale mi pomogły i nadal pomagają. Znalazłem osoby gotowe mnie wysłuchać, coś poradzić, ludzi o podobnych doświadczeniach.
Nie jestem w stanie powiedzieć czy moje poprawy stanu są czymś trwałym a i do ich końca jeszcze długa droga ale w tym miejscu jest ważne że gdzieś są jacyś całkiem życzliwi ludzie którzy dość bezinteresownie chcą mi pomóc. Może nie zwraca to jeszcze sensu mojemu życiu ale zwraca odrobinę wiary w człowieka. Widać nie wszyscy są toksyczni.

sobota, 16 maja 2009

Stare, nowe czyli jak umierają uczucia


Postanowiłem reaktywować mojego bloga. Szukałem wielu miejsc aby się wygadać a to jest chyba równie dobre jak każde inne.

Jak to szło ? "... i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci ..."
Okazuje się że śmierć jest pojęciem mocno względnym.
Może z resztą autor tej przysięgi, jak też osoby, które ją składają robią to z jezuickim cichym zastrzeżeniem, a może chodzi o interpretację pojęcia śmierci , bo niby czyja lub czego?
Po za tym - czy może umrzeć coś co się nie narodziło? We mnie sie narodziło więc umiera i niestety nie jest to szybka i bezbolesna śmierć. Czy są jakieś hospicja dla duszy?

Pewnie domyślacie się skąd te matrymonialne przemyślenia. Tak drogie panie, nagle ku mojemu zdumieniu stałem się znów singlem.
Jeśli komuś wydaje się to fajnym powrotem do młodości to ... nie całkiem tak wygląda. Jak bowiem można się narodzić na nowo hehe główny problem biblijnego Nikodema.

CDN ...

... CD

Popatrzymy na jedną liczbę - 17

17 lat.

Dziecko które urodziło się w dniu naszego spotkania byłoby dziś niemal pełnoletnie. Nasz własne ma 4 lata, takie trochę spóźnione, ale jednak 4 lata - tyle trwał cały mój ogólniak, a przecież wtedy był to kawał życia.

8+4+5= 17 lat - to okres równy całemu okresowi mojej edukacji od podstawówki aż do końca studiów.

17 lat - 46% mojego całego życia od urodzin do teraz, niemal połowa.

Tyle jeśli chodzi o skalę.

Jak gołymi rękami wyrwać 17 letnie drzewo, jak wypalić korzenie? czy da się amputować pół człowieka tak aby drugie pół przeżyło?

CDN ...