poniedziałek, 22 marca 2010

Naiwność ale czy święta?




Dziś czytałem sobie jakieś komentarze pod jakimś artykułem i po raz kolejny muszę przyznać że obezwładnia mnie zjawisko naiwności żeby nie rzec tępoty wielu osobników homo sapiens. Ale do rzeczy. Otóż jeśli jeszcze tego moi szanowni czytelnicy nie wiecie to nasze okresowe kryzysy ekonomiczne i w ogóle większość problemów socjalno bytowych to pokłosie uwaga - ekonomii.
A tak, właśnie - okazuje się że wredna owa nauka, czy to świadomie czy nie, nie potrafi zapobiec kryzysom, a kto wie czy wręcz ich nie powoduje.
Nasza ekonomia jest do kitu bo są kryzysy, a przecież gdyby ekonomia było OK to i kryzysów by nie było !!! Ot co. Trzeba czym prędzej coś w tym temacie uczynić bo przecież nie wiadomo ile jeszcze wytrzymamy tych nieudaczników od ekonomii

No dobrze przestane się już znęcać. Wstawcie sobie pod pojęcie ekonomia powiedzmy meteorologia, a zamiast kryzysów wstawmy opady deszczu i ... wszystko będzie jasne z tym że prognozy tyczące się pogody są na ogół bardziej sprawdzalne. Z szacunku dla inteligencji czytelników nie mam zamiaru wyjaśniać takich rzeczy.

Jest jednak coś o czym napisać chcę.
Co bardziej dojrzałe osobniki naszego gatunku zdają sobie sprawę z istnienia różnych modeli gospodarki, idąc krok dalej niektórzy wiedzą nawet, że nie ma modelu idealnego. Gorzej niestety ze spięciem owej wiedzy z praktyką. We wspomnianych wyżej komentarzach obok niebywałego odkrycia, że wszystkiemu jest winna ekonomia znalazłem nieco bardziej już przenikliwą diagnozę zgodnie z którą wszystkiemu winny jest ... kapitalizm.
W czasach Ezopa, a pewnie i wcześniej jasne było, że to co jednemu szkodzi, drugiemu pomaga i tak - żaba woli deszcz a jaszczurka skwar i tyle.
Dlatego musi być i deszcz i słoneczko.
Niestety współcześni absolwenci szkół wielu albo o Ezopie nie słyszeli albo uznają bajki za coś głupiego i nie licującego z godnością magistra, dość, że poziom akceptacji dla takiego faktu jak to że w gospodarce mamy do czynienia powiedzmy z okresowością koniunktury jest wyjątkowo niski. Podobnie rzecz się ma jeśli chodzi o fundamentalne zagadnienie ekonomii jakim jest stwierdzenie o ograniczeniu zasobów i nieograniczeniu potrzeb. Te dwa fakty jakoś nie przebijają się do masowej świadomości, czemu ??? Nie wiem , mamy chyba nader często problemy z zaakceptowaniem pewnych trudnych rzeczy. Nie trudnych merytoryczne ale takich których nie chcemy akceptować.
Dwa absolutnie najprostsze i najbardziej fundamentalne (a i banalne) zdania wyjaśniają cały ten globalny spisek, w którym nie wiedzieć czemu jacyś kosmici i kapitaliści uparli się aby gnębić nas kryzysami i nie dawać nam uporczywie "wszystkiego według potrzeb":

1) nie da się zaspokajać potrzeb w modelu - "każdemu to co chce" bo raz że nie ma tylu zasobów a dwa to że jedną z potrzeb jest to aby mieć więcej niż Kowalski co prowadzi do błędnego koła

2) gospodarka wolnorynkowa zawsze (ZAWSZE) będzie poruszać się po krzywej wzlotów i upadków a im bardziej będziemy się starali na to zjawisko wpłynąć niwelując pewne sprawy (np. napędzając tanimi kredytami rynek nieruchomości) tym większy w końcu kryzys wywołamy przez nasze interwencje.


Niewinność to na pewno miła cecha, pewna naiwność też, ale czy w każdym wieku?

No i ... to by było na tyle :-)