środa, 7 stycznia 2009

Ateizm czy antyteizm




Mam wrażenie, że prawdziwych ateistów w ogóle nie ma, ewentualnie jest ich nie zbyt wielu i nie bardzo jest jak do nich dotrzeć, bowiem nie afiszują się ze swoimi poglądami. Ci o których tak głośno to antyteiści.
Dlaczego tak sądzę? Jak przeprowadzić linię demarkacyjną ? Myślę że wbrew pozorom to dosyć proste.

Usiądź sobie spokojnie czytelniku i zastanów się z iloma różnymi pomysłami i ideami spotkałeś się w życiu. Zapewne z wieloma z nich nie zgadzałeś się, a jednak nie zapisał się do klubu ich przeciwników prawda? Nie definiujesz się przecież jako "a-hamburgerowiec" czy "a-szpinakowiec" czyż nie ?
Nie przedstawisz się, poznanej świeżo osobie, jako przeciwnik tezy o istnieniu UFO, ani nie wymyślasz jakby się tu określić skoro uznajesz, że Atlantyda to tylko legenda.
Jest wielu ludzi wierzących w istnienie Yeti, Ty do nich nie należysz, ba uważasz, że wiara tak jest głupia i co z tego? Czy prowadzisz w związku z tym jakieś kampanie uświadamiające ? Czy masz w pogardzie ciemniaków, którzy w Yeti wierzą ?
Otóż to, ateista też nie robi takich rzeczy. Ateista na pytanie czy wierzy w jakąkolwiek formę absolutu odpowiada "nie" i koniec, zapytany dlaczego mówi - "bo nie wierzę" i tyle.
Co innego antyteista, który niesłusznie nazywa siebie ateistą.
Antyteista jest jak greenpeace w świecie trujących korporacji religijnych.
Antyteista wie o religii i jej historii zdecydowanie więcej niż jakikolwiek wierzący. Przeczytał pobieżnie lub dogłębnie wszystkie święte księgi, aby sobie, a przede wszystkim swojemu otoczeniu udowodnić, że są to bujdy na resorach.
Antyteista, mimo demonstrowanej niechęci do religii i wiary, w zasadzie definiuje siebie samego w oparciu o religię i wiarę ale jak mu na to zwrócisz uwagę, będzie udawał prawdziwego ateistę.
Antyteista nie jest obojętny względem przekonań religijnych, raczej jest to typ wysoce emocjonalny, najczęściej jego wywody i argumentacja do złudzenia przypomina działalność kaznodziejską tyle że w drugą stronę. Wyraźnie widać poczucie misji i chęć nawrócenia innych na swoje poglądy które wszak są tak mądre i racjonalne.
Antyteista lubi być kontrowersyjny i lubi "kalać świętości", przy czym nie robi tego z niewiedzy (bo jak już napisałem ma bardzo obszerną wiedze o religii) lecz aby pokazać swoją religijną abnegację.
Antyteista to człowiek raczej zakompleksiony, który nie szanuje innych ludzi. Ma gębę pełną frazesów o wolnomyślicielstwie i prawie do wiary lub nie wiary, ale to tylko frazesy, gdyż ma on w głębokiej pogardzie "ciemny lud", który wierzy. Jest przekonany o swoim wybitnym intelekcie, który pozwala mu na uwolnieni się z nieracjonalnej pułapki wiary.
Antyteista być może jest ateistą ale częściej jest kimś kogo można by określić religijnym scjentystą. Jego głębokie pokłady sceptycyzmu mają charakter jednostronny, bowiem bez zmrużenia okiem łyka wszelkie "naukowe wyjaśnienia".

Mam dużo szacunku dla prawdziwych ateistów oraz dla ludzi którzy są religijni w sposób prawdziwy i konsekwentny. Obie te postawy wymagają sporo samozaparcia i pewnej odwagi, choć szczerze mówiąc … ci ludzie za siebie nie mogą, jeden po prostu wierzy a drugi nie.
Mam dużo zrozumienia dla ludzi "nawykowo religijnych" bo przyzwyczajenie jest drugą naturą i nie każdy musi się zaraz mocować ze swoim sumieniem, czy filozofią życiową, z resztą nie każdy ma na to czas i ochotę.
Odczuwam natomiast głęboką niechęć do antyteistów i innych nawracaczy na racjonalizm. Nie ma w ich postawie odwagi, jest natomiast pogarda dla innych, brak im konstruktywnych propozycji, co zresztą typowe jest dla wszelkich opcji „anty”.

Na pocieszenie wszystkich Dawkinsowych antyteistów muszę dodać, że większość z nich zapewne się nawróci – zbyt wiele czasu poświęcają religii i kiedyś może im to wejść w nawyk zbyt głęboko. Pamiętajmy że nienawiść bywa po prostu nieakceptowaną wewnętrzne projekcją fascynacji.