środa, 19 maja 2010

Patologia




W domu jest dobrze. Ojciec matki nie bija regularnie w niedziele po mszy, dzieci nie molestuje, wódeczkę jedynie okazjonalnie chlapnie, a jak przesadzi idzie spać. Matka nie puszcza się z sąsiadami, scen nie urządza, dzieci zadbane i w miarę dobrze się uczą. Wszyscy zdrowi i wykształceni żaden tam margines. Ale.... no właśnie. Dzieci od taty dowiedziały się, że mama jest głupia bo nie umie dobrze parkować, z drugiej strony ojciec też nie lepszy bo mamę zaniedbuje w robocie siedzi i tylko od święta rodzina jest ze sobą razem. Jak już jest ze sobą razem, starzy warczą na siebie (cicho żeby sąsiedzi nie usłyszeli) czasem ojciec ostentacyjnie odejdzie od stołu czasem matka udawanie mdleje. Córka już od dziecka wie że jest tępakiem i do tego brzydkim, że urodziła się nie pozwalając matce na kontynuowanie młodości, syn jest rodzinnym oczkiem w głowie ale coś się chłopak do książek nie garnie wystarczająco - matka go strofuje a ojciec sprowadza na ziemię mówiąc że na darmozjada płacił nie będzie. W rodzinie wiele spraw toczy się wokół pieniędzy. Rodzice wspominają swoją młodzieńcza harówkę i jak na jednym pokoju mieszkali z dwójka dzieci. Dzieci już wiedzą, że przyszły na świat by starym życie skomplikować.
Ot normalna choć wymyślona rodzinka. Ostatnio media nawet się nią zainteresowały bo nie wiedzieć czemu, ta dziewczynka z dobrego, dostatniego i spokojnego domu mało co nie wysadziła mieszkania odkręcając gaz. No właśnie - czemu? Głowi się matka zamartwia się ojciec. Jest rower, komputer, własny pokój. Poprzewracało się w głowach dzieciakom.

Historyjka wcale nie tak nierealna, wnioski z niej niemal oczywiste ale może nie całkiem i nie dla wszystkich. Pochylamy się nad rodzinami biednych alkoholików ludzi z marginesu lub zapadłych wiosek tymczasem pod bokiem, w dostatnich domach, rośnie patologia innego rodzaju, patologia wyższego że tak powiem sortu. Patologia intelektualna. Niedostatek kasy świetnie zastępuje niedostatek uczuć. Alkoholizm wcale nie jest potrzebny świetnie w jego roli spisuje się niszcząca codzienna frustracja. Po co komu bicie kiedy każdego można zniszczyć psychicznie, skatować i zdeptać jego poczucie wartości, zanegować jego sens istnienia. Nie musi dochodzić do awantur wystarczy atmosfera wiecznej niechęci, nikt nikogo nie zdradza całkiem wystarczy ostentacyjny brak uwagi i całkowity zanik wzajemnego szacunku. Patologia na poziomie. Brak łachmanów i biedy ale też brak miłości, szacunku, zaufania i wsparcia. Problem w tym że poprawa warunków bytowych jest w gruncie rzeczy o niebo prostsza niż poprawa stanu, że tak powiem duchowego rodziny. Zdecydowanie prościej dorobić kilka stówek niż obudzić w sobie dawne uczucia.
Drodzy moi czytelnicy nie szukajmy patologii w slumsach przyjrzyjmy się własnym domom i szukajmy w nich erozji tego co najważniejsze - związku między ludźmi. Walczmy z frustracjami, nerwami, stopniowym przesuwaniem aktywności gdzieś na zewnątrz bo dom stał się za ciasny. Zrezygnujmy czasem z kolejnego zarobionego grosza na rzecz czasu poświęconego najbliższym. Kiedyś znajdziemy się w sytuacji w której nie pomoże nam konto obrosłe oszczędnościami ani nowy samochód, byle się nie okazało że wtedy nie ma już nikogo komu można się zwierzyć z kłopotów, nikogo kto wysłucha i wesprze. Ratujmy szacunek bo jest on w gruncie rzeczy jednym z najważniejszych przejawów miłości i tego że nam zależy. Okazujmy go sobie, walczmy z egocentryzmem. Pamiętajmy że czasem lepsza jest nawet kłótnia niż cicha, niszcząca obojętność.