wtorek, 23 grudnia 2008

Świat Parametrów cz. 2



(Uwaga - jest to wpis historyczny w ramach akcji przenoszenia wpisów ze starego bloga do bloggera)

Myślicie że świat sztuki wolny jest od parametrów? Nic z tego. Ostatnio trochę odświeżyłem znajomość z gitarą, a ponieważ od ostatniego razu upłynęła cała epoka cóż było robić, zagłębiłem się w rozmaite fora internetowe aby nadgonić. Jak myślicie co jest decydujące dla brzmienia ? Artykulacja? Technika gry?
Używane przez gitarzystę efekty? Struny? Akustyka pomieszczenia?

Nie, nic z tych rzeczy. Parametry.

Dla brzmienia zdaniem wielu “fahofcuf” najważniejsze jest (kolejność przypadkowa):

- miejsce produkcji gitary - zasada im bardziej USA tym wyższa jakość brzmienia
- logo producenta - o dziwo jest ono często ważniejsze niż fakt, że producent używa gorszych materiałów albo że już dawno przeniósł produkcję do Azji
- klonowy top najlepiej z klonu klasy 5A czyli jakiegoś niesłychanie wzorzystego i co za tym idzie niesamowicie drogiego
- rodzaj drewna z którego zrobiona jest deska gitary (ciekawe że jest to na ogół ważniejsze niż rodzaj strun czy artykulacja a nawet użyta elektronika choć ta ostatnia na ogół umie symulować nawet brzmienie startującego odrzutowca)
- ilość kawałków z jakiej się decha składa (bo te gorsze są sklejane z kilku części)
- fakt czy gryf jest wklejany (lepiej) przykręcany (gorzej) czy też może ciągnie sie przez całą długość (tu nie wiem - jak tak jest to zawsze decha już z natury rzeczy musi być w kawałkach)

Można by wymieniać w nieskończoność. Mamy tu pełen przegląd audio voodoo podobnie jak w przypadku audiofilów. Multiefekty są “be” trzeba koniecznie mieć indywidualne kostki, w tych kostkach nawet niektórzy wymieniają części na bardziej “audiofilskie”. Mamy tu kierunkowe kable (tak, okazuje się że potrafimy już w przewodnikach z miedzi tresować elektrony i kazać im lepiej płynąć w jedną stronę niż drugą) i jakieś super przystawki (Seymur czy Dimarzio).
W tej powodzi opinii ludzi których nie waham się nazwać szarlatanami i zbieraczami można trafić na perełki, kiedy ktoś zwraca uwagę, że gitara nie gra sama, a brzmienie uzyskuje gitarzysta korzystając nie tyle z mahoniu, palisandru czy klonu birds eye ile z własnej inwencji i muzycznej wyobraźni.
Ludzie, co to znaczy brzmienie Gibsona czy LesPaula, jakiego, a może raczej, którego, ja ogrywałem ostatnio dwa Gibsony i każdy brzmiał inaczej.

Ot kolejny przyczółek świata parametrów gdzie porównując numery seryjne Fenderów decydujemy o jakości i brzmieniu. Kolejne miejsce gdzie coś za kilkaset złotych brzmieć nie może, a za 20 tys. to już musi być cud miód.
Jednym z zabawniejszych aspektów całego zagadnienia jest to, że jeśli jakiś gitarzysta ma powiedzmy jednego z kilkunastu na świecie fenderów z jakiejś tam serii, to najczęściej nie wynosi go w ogóle z domu, bo kto by narażał instrument wart ćwierć bańki ? Tego typu instrumenty są raczej lokatą kapitału niż czymkolwiek więcej i ani na koncercie ani w studio nawet ich nie usłyszymy. Wierzcie lub nie ale czytałem kiedyś dyskusję na temat walorów brzmieniowych klonowego topu gdzie przekonywano się że mniejsza lub większa wzorzystość ma istotne znaczenie brzmieniowe. Tylko jeden bodaj człowiek napisał, że ma to znaczenie czysto wizualne, a zwykły mleczny klon będzie brzmiał tak samo jak prążkowany. Jego przeciwnicy powoływali sie na własne doświadczenia (całkiem w to wierzę - gdybym dał kilka tysięcy za gitarę też bardzo chciałbym usłyszeć różnicę) oraz opinie lutników (a kto Wam kochani sprzedaje to drewno w postaci kosztownych gitar, czy nie lutnicy ? Uważacie że zaczną piłować gałąź na której siedzą ? Wiara w obiektywizm ludzi zainteresowanych finansowo jest na prawdę godna podziwu)

Moja opinia:

Oczywiście, że drewno ma znaczenie, oczywiście że pickupy mają znaczenie, ale zastanówcie się co lepiej zabrzmi - amator z jakąś maszynką za kilka tys. USD czy wirtuoz z całkiem przeciętnym Cortem czy Ibanezem? W gitarze najważniejszy jest gitarzysta. Reszta elementów dzieli się na takie, które mają znaczenie większe, mniejsze czy wizualne

tym razem piszę w kolejności ważności:

0) absolutna oczywistość - gitara musi stroić, mieć prosty gryf, nie mieć uszkodzeń wpływających na dźwięk i wygodę grania, akcja strun powinna być wygodna - co nie znaczy, że struny mają wisieć milimetr nad progiem ma być po prostu wygodnie

1) Technika wydobycia dźwięku (czyli jak konkretnie się strunę szarpie - palcem, kostką, pazurkiem jak dociska się strunę na chwytni itp. wszystko to co nazywamy artykulacją)

2) Grubość strun (nie koniecznie producent, tylko grubość) wiadomo grube struny brzmią bardziej metalicznie, mocniej, dla metalowca trzynastki to podstawa, dla jazzmana myślę że 9-10 może 11 oczywiście zależnie od preferencji.

3) Konfiguracja efektów, wzmacniacz, ustawienia barwy dźwięku w gitarze i wszystkich urządzeniach przez które sygnał przechodzi, od gitary aż do głośnika z tymże włącznie - spróbujcie uzyskać potężny dźwięk z jakiejś plastikowej pierdziawki komputerowej nawet mając niewiadomo jakie pozostałe komponenty

4) Rodzaj przystawki - oczywiście singiel brzmi inaczej niż humbacker czy soapbar. Myślę że warto przyjrzeć się też producentom bo niektórzy na pewno robią je lepiej niż inni, ale bez mitologii. Polskie Merliny nie powinny wypaść gorzej niż Seymur Duncan często no name sprawdzają się zupełnie dobrze

Reszta to rzeczy o znaczeniu drugorzędnym (tak drewno jest drugorzędne tzn. ma znaczenie ale nie aż tak istotne), małym, znikomym, żadnym lub voodoo dla kolekcjonerów.
Większość z nich zdecydowanie bardziej oddziałuje na cenę niż na brzmienie, dokładnie tak jak ma to miejsce w przypadku pseudomelomanów a w rzeczywistości kolekcjonerów kosztownego sprzętu audio którzy określają się mianem audiofilów choć de facto są sprzętofilami i szpanerami.

CDN …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz